Paczki, donuty, faworki.. Z dżemem, z konfiturą, z bitą śmietaną, budyniem, likierem jajecznym i z polewą... Tłustym czwartkiem żegna się wesoły i rozrywkowy czas jakim jest karnawał. To chyba jedyny taki dzień w roku, kiedy legalnie możemy się objadać bez umiaru. Ale skąd on się tu wziął?
Dawno, dawno temu - czyli kto wpadł na Tłusty Czwartek?
Znany i lubiany przez wszystkich Tłusty Czwartek sięga czasów pogaństwa. Był on wtedy dniem, w którym hucznie świętowano odejście zimy i nadejście pięknych i ciepłych wiosennych dni. Całe świętowanie polegało wtedy na jedzeniu tłustych, kalorycznych potraw i piciu niezliczonych ilości wina. Najlepszą zagryzką okazały się pączki przygotowywane według tradycyjnej receptury - z ciasta chlebowego, które były nadziewane słoniną. W Rzymie dzień ten nazywał się "tłustym dniem". Pamiętajcie, że wersji może być kilka.
Według licznych legend na jakie się napotkałam, w naszej pięknej Małopolsce, Tłusty Czwartek nazywany był Combrowym Czwartkiem. Nazwa ta pochodziła od krakowskiego burmistrza Combera, który, bardzo możliwe, był postacią fikcyjną. Powiadają, że był zły i surowy dla kobiet, które handlowały na krakowskim rynku. Zmarł w Tłusty Czwartek, a w każdą rocznicę jego śmierci, kobiety urządzały huczną zabawę i tańce na całym rynku. Mężczyźni, którzy w tamtym czasie przechodzili obok świętujących kobiet, byli zaczepiani i mieli oddawać swoje nakrycie wierzchnie w zamian za wyrządzone im w przeszłości krzywdy.
Dopiero w XVI wieku w naszym kraju pojawił się zwyczaj jedzenia pączków na słodko. Swoim wyglądem znacznie odróżniały się od tych dzisiejszych. W środku pączków ukryty był migdał lub niewielki orzeszek, a ten kto na niego trafił, miał cieszyć się dostatkiem i powodzeniem.
Jak Tłusty Czwartek wygląda dziś?
Znacznie różni się od tego, co było kiedyś. Dziś w sklepach i hipermarketach możemy znaleźć pączki, o jakich w tamtych czasach nikt by nie pomyślał. Z posypką, białą czekoladą, z ciasteczkami, nutellą, z budyniem i marmoladą, z ekstra polewą, w kształcie idealnym i nienagannym. Swoim wyglądem mają wzbudzić w nas apetyt i sprawić, że zjemy znacznie więcej niż powinniśmy. Ceny również mówią same za siebie. W jednej z sieciówek przy zakupie 12 sztuk za jedną zapłacimy zaledwie 0,38 zł. Czy nie brzmi to kusząco?
Moje ukłony i słowa podziwu dla wszystkich tych, którzy w ten dzień spędzają po kilka godzin w kuchni, żeby stworzyć pyszne i domowe pączki.
Tłusty Czwartek to również idealny moment do chwalenia się, ile kto dał radę zjeść. Czy to w tym dniu jest najważniejsze? Dla niektórych zapewne tak. Ale kto się później będzie przejmował tymi nadprogramowymi kilogramami, które pojawiły się znikąd? Przypomnę tylko, że jeden zwykły pączek może mieć 250 lub nawet 400 kilokalorii. Wszystko zależy od jego wielkości, nadzienia, smażenia i późniejszych dodatków. Jeżeli chodzi o faworki - sprawa jest bardzo prosta, gdyż jeden ma 87 kcal. Żeby spalić kalorie, które dostarczyliśmy do organizmu zjadając pączka, musimy biegać przez 30 minut / wbiegać po schodach przez 20 minut / skakać na skakance przez 30 minut bez przerwy / uprawiać burpees przez 35-40 minut / tańczyć do szybkiej muzyki przez 40 minut / spacerować żwawym krokiem przez 60 minut / odkurzać przez 50 minut / zmywać naczynia przez 180 minut / uprawiać seks przez 60 minut (najprzyjemniejsza opcja).
Jeżeli ktoś dba o zdrowie i swoją figurę - sprawa jest bardzo prosta. Albo zje i spali, albo nie zje i nadal będzie szczęśliwy.
To jak będzie...? Nadal chcesz zjeść te 6 pączków?
Dawno, dawno temu - czyli kto wpadł na Tłusty Czwartek?
Znany i lubiany przez wszystkich Tłusty Czwartek sięga czasów pogaństwa. Był on wtedy dniem, w którym hucznie świętowano odejście zimy i nadejście pięknych i ciepłych wiosennych dni. Całe świętowanie polegało wtedy na jedzeniu tłustych, kalorycznych potraw i piciu niezliczonych ilości wina. Najlepszą zagryzką okazały się pączki przygotowywane według tradycyjnej receptury - z ciasta chlebowego, które były nadziewane słoniną. W Rzymie dzień ten nazywał się "tłustym dniem". Pamiętajcie, że wersji może być kilka.
Według licznych legend na jakie się napotkałam, w naszej pięknej Małopolsce, Tłusty Czwartek nazywany był Combrowym Czwartkiem. Nazwa ta pochodziła od krakowskiego burmistrza Combera, który, bardzo możliwe, był postacią fikcyjną. Powiadają, że był zły i surowy dla kobiet, które handlowały na krakowskim rynku. Zmarł w Tłusty Czwartek, a w każdą rocznicę jego śmierci, kobiety urządzały huczną zabawę i tańce na całym rynku. Mężczyźni, którzy w tamtym czasie przechodzili obok świętujących kobiet, byli zaczepiani i mieli oddawać swoje nakrycie wierzchnie w zamian za wyrządzone im w przeszłości krzywdy.
Dopiero w XVI wieku w naszym kraju pojawił się zwyczaj jedzenia pączków na słodko. Swoim wyglądem znacznie odróżniały się od tych dzisiejszych. W środku pączków ukryty był migdał lub niewielki orzeszek, a ten kto na niego trafił, miał cieszyć się dostatkiem i powodzeniem.
Jak Tłusty Czwartek wygląda dziś?
Znacznie różni się od tego, co było kiedyś. Dziś w sklepach i hipermarketach możemy znaleźć pączki, o jakich w tamtych czasach nikt by nie pomyślał. Z posypką, białą czekoladą, z ciasteczkami, nutellą, z budyniem i marmoladą, z ekstra polewą, w kształcie idealnym i nienagannym. Swoim wyglądem mają wzbudzić w nas apetyt i sprawić, że zjemy znacznie więcej niż powinniśmy. Ceny również mówią same za siebie. W jednej z sieciówek przy zakupie 12 sztuk za jedną zapłacimy zaledwie 0,38 zł. Czy nie brzmi to kusząco?
Moje ukłony i słowa podziwu dla wszystkich tych, którzy w ten dzień spędzają po kilka godzin w kuchni, żeby stworzyć pyszne i domowe pączki.
Tłusty Czwartek to również idealny moment do chwalenia się, ile kto dał radę zjeść. Czy to w tym dniu jest najważniejsze? Dla niektórych zapewne tak. Ale kto się później będzie przejmował tymi nadprogramowymi kilogramami, które pojawiły się znikąd? Przypomnę tylko, że jeden zwykły pączek może mieć 250 lub nawet 400 kilokalorii. Wszystko zależy od jego wielkości, nadzienia, smażenia i późniejszych dodatków. Jeżeli chodzi o faworki - sprawa jest bardzo prosta, gdyż jeden ma 87 kcal. Żeby spalić kalorie, które dostarczyliśmy do organizmu zjadając pączka, musimy biegać przez 30 minut / wbiegać po schodach przez 20 minut / skakać na skakance przez 30 minut bez przerwy / uprawiać burpees przez 35-40 minut / tańczyć do szybkiej muzyki przez 40 minut / spacerować żwawym krokiem przez 60 minut / odkurzać przez 50 minut / zmywać naczynia przez 180 minut / uprawiać seks przez 60 minut (najprzyjemniejsza opcja).
Jeżeli ktoś dba o zdrowie i swoją figurę - sprawa jest bardzo prosta. Albo zje i spali, albo nie zje i nadal będzie szczęśliwy.
To jak będzie...? Nadal chcesz zjeść te 6 pączków?
Komentarze
Prześlij komentarz